W sobotę dotarła do nas smutna wiadomość. W wieku 81 lat odszedł zasłużony mieszkaniec naszej gminy Pan Władysław Bułka, polityk, dziennikarz i związkowiec, poseł na Sejm II i III kadencji, senator V kadencji. Jego pogrzeb odbędzie się jutro, 6 czerwca, o godz. 15 w kościele p.w. św. Bartłomieja w Lipowej. Mieszkający w naszej gminie polityk, pisarz, dziennikarz, regionalista, samorządowiec, działacz społeczny, sportowy, badacz historii, wydawca. Pana Władysława Bułkę opisać można na wiele sposobów. Tak bogatym życiorysem mógłby obdzielić kilka osób. Założyciel Gazety Żywieckiej i jej pierwszy redaktor naczelny. Roku temu, kiedy z okazji 80. urodzin odwiedził go z życzeniami od mieszkańców Wójt Jan Góra, humor Pana Władysława nie opuszczał. Na pytanie, co teraz porabia, odpowiada w swoim ulubionym stylu, starym góralskim dowcipem: - Różnie, jak mam czas, to siedzę i myślę, a jak nie mam, to tylko siedzę.-

W maju 2015 roku wywiad z Panem Władysławem dla naszej gazetki „Echo Gminy Lipowa” przeprowadziły ówczesne uczennice Gimnazjum im. Jana Pawła II w Twardorzeczce Joanna Piątek i Łucja Majcherek. W rozmowie z nimi Pan Władysław tak wspomniał swoje szkolne lata - W szkole byłem aktywny. Czułem, że coś trzeba robić. Nigdy nie czekałem, nie siedziałem w kącie. Chodziłem z inicjatywami do kierownika. Mieliśmy wspaniałego człowieka, Eugeniusza Wnętrzaka, który znał nasze słabości, nasze dobre i złe strony. Byłem szefem harcerstwa, a w szkole byłem jedynym uczniem, który dostał stypendium. Kiedyś podpadliśmy u kierownika, graliśmy w karty. Widział nas, ale tylko mnie zawołał, upomniał ina drugi dzień sprawa się uspokoiła. To on postarał się o stypendium dla mnie. Do końca roku szkolnego dostawałem 368 zł.Jeden jedyny w szkole i to nie, jako najlepszy uczeń, tylko taki z uznania kierownika. A potem do jakiejś szkoły trzeba było iść. Odradzali mi budowlankę. Nie chcieli mnie tam puścić, ale ja się uparłem, wziąłem dokumenty i pojechałem do Żywca. Pierwszy raz sam. Myślałem, że się zgubię. I szedłem od stacji w kierunku rynku. W Zabłociu była szkoła papiernicza, pomyślałem stąd trafię do stacji tam złożyłem dokumenty. Zostałem przyjęty.Zacząłem edukację w szkole papierniczej w Żywcu z praktyką w fabryce papieru.Rodzice cieszyli się, że będę miał pracę pod dachem i nie będę musiał w polu pracować. Ale mnie już korciło. Postanowiłem zorganizować ludowy zespół sportowy. Boisko zbudowaliśmy , skocznię narciarską. Założyłem też zespół artystyczny, gdzie później wystawiliśmy „Wesele Jagny” i „Diabeł pod Pilskiem”. Kapitalnie to szło. No i to tak trwało do wojska.-

Pytany w tej rozmowie o swój związek z Lewicą odpowiadał - Ja od początku byłem związany z lewicą. Gazeta, w której pracowałem tak mnie jakoś ukierunkowała. Po wojnie była bieda i hasła komunistyczne wydawały się słuszne, pozytywne. Nie poszedłem do PSL ani do Stronnictwa Demokratycznego, tylko do lewicy, nie było innej możliwości. Wiedziałem, że przed lewicą stoją duże szanse na rozwój i popierałem ten program. To miało być dla ludzi, niestety nie wszystko było słuszne. Pamiętałem o słowach ojca, który mówił jak do wojska szedłem: „Do przodu się nie pchaj, z tylu nie zostań, kaprala słuchaj, a swoje sobie rób”. To taka teza mi przyświecała w życiu i dobrze na tym wychodziłem.-

Na koniec rozmowy Joanna i Łucja zadały pytanie, które dziś wydaje się szczególnie ważne, „Czyli spełnił Pan swoje marzenia?”. Pan Władysław odpowiedział krótko - Faktycznie to, co zaplanowałem, przeszło moje oczekiwania. Cieszę się z tego.-